Janka nie jest typową babulinką z chustką na głowie, dojącą krówki i obierającą kury z pierza na rosół. Nie jeżdżę do niej na wieś, bo mieszka 2 bloki dalej (chociaż niektórzy z uporem maniaka starali się udowodnić mi, że Ustka to nie "miasto" - pozdrawiam).
Rodzice w pracy, dziecko miało uczulenie na przedszkole (serio! nigdy nie miałam tendencji do chorowania, a przedszkole działało na mnie tak, że pediatra zapytał się w końcu czy jest sens mnie tam w ogóle zaprowadzać). Na szczęście dziadkowie na emeryturze. I mimo braku kurek i krówek Janeczka jest raczej tradycjonalistką.
Zabawiała.
Jechała z nami na działkę.
Gotowała ulubioną owsiankę, tak gęstą że można było łyżkę postawić.
I to przede wszystkim dzięki Niej umiem odróżniać grzyby i mam sentyment do grzybobrania... ;)
Polenta z kurkami i cebulką
(1 porcja)
1/2 szkl mleka
1/2 szkl wody
3 łyżki kaszy kukurydzianej (ok. 50g)
1 łyżeczka masła
sól, cukier - do smaku
garść kurek
pół cebuli
masło i olej - do smażenia
Dzień wcześniej lub kilka godzin przed posiłkiem w rondelku zagotować mleko z wodą, dodać kaszę i mieszać do czasu zgęstnienia (konsystencja ma być lekko kleista i powinna odchodzić od ścianek). Posolić i posłodzić do smaku, dodać łyżeczkę masła. Gotową kaszę przełożyć do natłuszczonej foremki, można ją także wyłożyć folią spożywczą, by łatwo wyjąć później zawartość. Włożyć do lodówki.
Na patelni rozgrzać olej (u mnie smakowy, czosnkowy) i trochę masła. Na dość dużym ogniu podsmażyć delikatnie cebulkę i po chwili wrzucić pokrojone kurki. Posypać solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Kaszę wyjąć z foremki na talerz, na wierzchu ułożyć podsmażone kurki z cebulką. Można podawać z kleksem śmietany.
Smacznego!
A ja akurat grzybów odróżniać zbytnie nie potrafię poza charakterystycznymi gatunkami, tak jak kurki na przykład ;)
OdpowiedzUsuńAleż kremowo wygląda! :) Zjadłabym to danie z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńTeż spędzałam w dzieciństwie dużo czasu u babci, ale mam na ten temat mieszane uczucia.
Zastanawiam się ile z nas ma/miało babcie typowe tj. babulinki z chustką na głowie. Moje obie babcie były miejskimi kobietami:))
OdpowiedzUsuńAle to fajnie, że ktoś nauczył Cię sympatii dla grzybobrania.
Mnie nikt tego nie nauczył, ale nie mam żalu. Mam za to sympatię do grzybozjadania^
Przez Ciebie mam coraz większą ochotę na kurki ;D
OdpowiedzUsuńZ Rodzicami chodziłam na grzyby i choć marudziłam wstając przed wschodem słońca, później ciężko mnie było z lasu wygonić;) Bardzo apetyczne danie:)
OdpowiedzUsuńSezon na grzyby prawie na "wykończeniu", ale smaczne wspomnienia zostają, piękne danie:)
OdpowiedzUsuńjak pysznie wygląda! aż chce się zjeść wszystko:))
OdpowiedzUsuńAle mi ślinka cieknie... :)
OdpowiedzUsuńoch, jakim cudem ta polenta taka biała?
OdpowiedzUsuńooo faktycznie! Patrz, nawet nie zwróciłam na to uwagi... Nie mam pojęcia, może światło?
UsuńTAKA BABCIA TO PRAWDZIWY SKARB !
OdpowiedzUsuńPOLENTA PYSZNIE WYGLĄDA .
Babcia na medal :) A danie pysznie wygląda, te kurki - super!
OdpowiedzUsuńWspaniałe danie! Polentę robię rzadko. Za rzadko, ale chyba w takim towarzystwie to popełnię :)
OdpowiedzUsuńPolenta z grzybkami to duet idealny :)
OdpowiedzUsuńależ piękne zdjęcia! I te kurki tak jasno przyrządzone, mistrzostwo! :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie robiiłam polenty, ale podoba mi się ta wersja z grzybami:)
OdpowiedzUsuńLubię takie kulinarne (i nie tylko) wspomnienia. A te kurki to bym podkradła! U mnie ze świecą ich szukać... No chyba, że na rynku, ale to sie nie liczy :)
OdpowiedzUsuńZa polentą nie przepadam, ale dla tych kurek dałabym się skusić :)
OdpowiedzUsuńMoja babcia tez na imię miała Janka:-) A ja myślałam, że to ser:-) Bardzo ciekawi mnie smak Twojej potrawy:-)
OdpowiedzUsuńJa również myślałam, że to ser :) Fajnie jest mieć takich dziadków, no i dobrze jest umieć odróżniać grzyby (ja się ich boję;p)
OdpowiedzUsuń